Insta


wtorek, 27 czerwca 2017

| 135 | "Miłość która przełamała świat" Emily Henry

Nr. recenzji: 135
Tytuł: 'Miłość która przełamała świat'
Autor: Emily Henry
Tom: Jedyny
Liczba stron: ok. 400
Data polskiego wydania: 14 czerwca 2017
Wydawnictwo: YA!
Ocena: 9/10

Kiedy wybierałam książkę nie oczekiwałam wyżyn literatury. Spodobała mi się okładka, a opis zapowiadał przyjemną opowiastkę. Nie zastanawiając się więc długo, postanowiłam sięgnąć po Miłość która przełamała świat i absolutnie jestem wniebowzięta moim wyborem, chociaż rzeczywiście do klasyki gatunku książka raczej nie przejdzie. 

Natalie nigdy nie była normalna. Może wiąże się to z jej pochodzeniem, gdyż jej biologiczni rodzice pochodzili z plemienia indiańskiego, a ona została oddana do adopcji w wieku 11 dni... Jednak najbardziej w niej specyficzne jest, że od wielu lat spotyka duchy. 
Tak, tak, dobrze przeczytaliście, jednak nie nastawiajcie się na kolejną książkę Kinga. 
Przychodzi do niej Babcia i opowiada jej wszelakie historie, niejako związane z Indianami, by uświadomić jej nieco prawdy o życiu. Niestety, teraz jednak przyszła ostatni raz i powiedziała, że dziewczyna ma "tylko trzy miesiące by to uratować". Jednak kogo uratować i w jaki sposób? Dziewczyna zostawiona jest jednak bez dalszych wyjaśnień...



Ach, chyba ciągle muszę się otrząsnąć z szoku po przeczytaniu. Ta książka poruszyła moje serce do granic możliwości, złamała je na dosłownie dwie strony przed końcówką, na której już uśmiechałam się przez łzy. Pierwszy raz od dawna nad zakończeniem musiałam się nagłowić, by w końcu zakończyć czytanie... 
Jestem w samolocie, gdy to piszę, wokół mnie wszędzie siedzą ludzie, a mi łzy ciurkiem po policzkach spływają. A pomimo tego jestem taka... szczęśliwa. Wniosek? Książka jest tak idealna, a mimo tego tak zawiła, że nawet moje serduszko nie jest w stanie jej zrozumieć.


Tak prawdę mówiąc, do przeczytania najbardziej mnie przekonał pierwszy rozdział. To dzięki niemu odkryłam, że powieść jest jedyną w swoim rodzaju. Już wtedy wiedziałam, że zawładnie czytelnikiem tak mocno, że nie będzie w stanie się otrząsnąć przez kilka dni. Co mnie do tego przekonało? Cóż, chciałam napisać, że swego rodzaju mitologia indiańska, lecz wydaje mi się, że to było coś więcej, choć nie wiem co. A może fakt, że książka tak mocno opisuje zjawiska senne, w tym także intuicję tak na mnie teraz wpływa. Niestety nigdzie nie jestem w stanie znaleźć pierwszego rozdziału legalnie do wglądu, ale mówię wam - jak weźmiecie książkę do ręki, to już po tych parunastu stronach będziecie wiedzieli, że ta książka to jednak jest coś. 



Robiąc notatki do recenzji trzy razy zauważyłam, że autorka ma bogatą wyobraźnię, a dwa razy te słowa skreśliłam. Teraz mogę być pewna, że tak jest. Pierwszy raz odbył się, gdy przeczytałam mit. Pomyślałam, że ktoś naprawdę musi mieć niezłe pomysły (albo mocno się nawalić), żeby wykreować coś podobnego. Potem przekonałam się, że to jednak nie jest jej wymysł i trochę posmutniałam. Odzyskałam wiarę, gdy dzięki książce mogłam się poczuć jak w kalejdoskopie. Jest moment, w którym poczułam się, jakbym to z kolei ja wzięła coś mocniejszego. Feerie barw, śmiech, kolory i nagle zapomniałam o całym świecie. Uczucie jednak tak szybko jak się pojawiło, tak zniknęło. Więc znowu się zawahałam. Jednak gdy dotarłam do końca to przez łzy stwierdziłam, że naprawdę autorka miała niesamowity pomysł, a jego zrealizowanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Grała na moich uczuciach, jakby były instrumentem. Bawiła się ze mną, a ja chciałam więcej i więcej, aż w końcu to dostałam i już nie wiedziałam nic.

Cudowne uczucie.

Myślicie, że nauczycie się z tej książki jedynie czegoś nowego o mitologii? Niekoniecznie. Główna bohaterka pod wpływem zdarzeń robi naprawdę niezłe poszukiwania, jeśli chodzi o sny, intuicję, podróże w czasie, charakter i bomby atomowe. A nam pozostaje jedynie wygodnie rozsiąść się w fotelu i chłonąć wiedzę zdobytą w tak przyjemny sposób. 
Jest tylko jeden problem, jeśli chodzi o przekaz tej wiedzy. Pojawia się wątek kiedy Natalie stara się wypowiedzieć słowo w sposób w jaki zrobił to jej przyjaciel wyszło "w porzondku". Powiedzmy, że przez pierwsze trzy powtórzenia to było urocze. Potem myślałam, że wstanę i wyjdę. Doszło do tego, że musiałam sprawdzić, czy aby na pewno pisze się porządek a nie porzondek i to już mnie przerosło... 


Podsumowując, za lekkie potknięcia dam książce 9/10. Jest naprawdę rewelacyjna i zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Polecam, bo naprawdę nie zdołacie się nawet przekonać ile straciliście. Treści tej książki nie jesteście sobie w stanie wyobrazić, nawet najlepszy opis nie uświadomi wam tego, co da się dzięki niej odkryć. CZYTAJCIE! <3

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:

6 komentarzy:

  1. Kolejna książka, mam ochotę przeczytać. Tak mało czasu, a książek coraz więcej.
    A sama recenzja napisana świetnie.

    http://odbijajacksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mitologia indiańska mnie kupuje w całości <3

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o tę opowieść w moim przypadku jest ona na neutralna. Niby ciekawi mnie co kryje w środku, ale z drugiej strony jednak nie chcę się za nią zabrać. Czy to normalne? xD Jeśli znajdę w bibliotece to wypożyczę, ale nie wiem czy kupiłabym ją sama. Myślę, że jest to spowodowane niskimi notami z innych recenzji :) Ale zgadzam się z tobą całym sercem- okładka jest śliczna ♥

    Pozdrawiam cieplutko,
    zlodziejka-zapisanych-stron.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i równie bardzo mi się podobała. Jest warta uwagi, zdecydowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama okładka przyciąga. Z pewnością przeczytam.
    Pozdrawiam☺
    zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam, kocham, Beau (którego imienia za Chiny Pana nie umiem wypowiedzieć) mym mężem... dostałam ataku fangirlingu... No ogólnie książka była dobra :P A okładka mega cudowna <3
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)