wtorek, 24 stycznia 2017

| 113 | 'Zrywając z diabłem' Anna Kłossowska, Simon Dziak-Czekan








 Nr. recenzji: 113
Tytuł: 'Zrywając z diabłem'
Autor: Anna Kłossowska, Simon Dziak-Czekan
Tom: 1*
Liczba stron: 300
Data polskiego wydania: 2016
Wydawnictwo: SPDC Publishing CO
Ocena: 6/10

Po książkę sięgnęłam głównie dlatego, że zaciekawił mnie opis. Niby nic specjalnego, ale muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z książką fabularną o biznesie. O jego prowadzeniu, problemach i życiu z nim. Jednak nie poradnikowo, nie sztucznie... lecz z fabułą, szczerze i prawdziwie. Wiele faktów mogłabym poddać wątpliwości, ale prawda jest taka, że być może gdzieś tam, w głębi Polski - taki główny bohater naprawdę istnieje.

Alex ukończył studia i poszukuje pracy, niestety nie jest to tak proste, jakby się mogło wydawać. Chłopak nie chce się poddawać. Jedzie z żoną nad morze, by dobrze wszystko przemyśleć. Jak wielkie jest jego zdziwienie, gdy poznaje tam Johna - mężczyznę, który z marszu proponuje mu założenie firmy i pomoc na początku. Zgoda pojawia się od razu. Jakie są tego skutki? Wymarzone życie... Do czasu, gdy firma się rozwinie i trzeba będzie w nią włożyć dużo pracy. Tak dużo, że wracanie do domu stanie się trudne. Jak Alex sobie z tym poradzi? A może za podpisaniem umowy z Johnem kryło się więcej, niż chłopak by chciał?

Dużo notowałam podczas czytania, bo byłam pewna, że gdy dojdzie co do czego nie będę w stanie podsumować swoich uczuć idealnie. A chciałabym przedstawić rzetelną recenzję. Mam 7 punktów, o których powinnam pamiętać, jednak pewnie i tak pójdę innym torem. Po skończeniu czytania chyba z godzinę zastanawiałam się, czy książka mi się podobała, czy też nie. Prawdę mówiąc nie byłam pewna. Teraz już wiem, że niesamowicie szanuję treśąć za przesłanie, które ze sobą niesie. Po pierwsze, gdy coś jest zbyt piękne, by było prawdziwe... Cóż być może właśnie nie jest prawdziwe? Przekupywanie pięknymi prezentami nie jest niczym nowym, jednak funkcjonuje. Wpływa na nas w mniejszym lub większym stopniu. No pomyślcie chwilę. Czyż nie kupujemy powieści w internecie tam, gdzie do paczki dorzucane są najpiękniejsze zakładki? Przy tym nieprzeczytane.pl ma najlepsze ceny, więc przynajmniej u mnie wygrywa na rynku księgarskim w tym momencie. Zawsze niezmiernie się cieszę, gdy otwieram paczuszkę, a pierwsze, co widzę to zakładka.

Warto się zastanowić nad naszymi standardami. Oczywiście w tej chwili kupowanie w najtańszej księgarni z pięknymi zakładkami się opłaca. Jednak czy to w mocniejszy sposób nie oddziałuje na nasze życie? Czy ktoś jeszcze nie wykorzystuje 'piękności zakładek' by dostać to, czego pragnie? Poza tym, kto to może być? Sprytny pan od marketingu, czy nasz szef? A może ktoś z naszej rodziny? W trakcie czytania zastanawiałam się nad wieloma aspektami. Porównywałam swoje życie do życia Alexa i doszłam do wniosku, że nie chcę być przez nikogo kupowana w ten sposób. Prawdopodobnie nie jestem nieprzekupna do końca, jednak książka zmieniła lekko mój punkt widzenia na podobne sprawy. Mam nadzieję, że będzie w stanie zmienić także wasz.

Powinnam zacząć od tego, co właśnie chcę napisać, bo niestety 'Zrywając z diabłem' nie jest dla wszystkich. Od pierwszej strony do dialogów z obcokrajowcem, szefem naszego głównego bohatera, zostawały wplątywane angielskie wyrazy. Ja się z tego cieszyłam, bo zostałam przyparta do muru i po prostu nie miałam innego wyjścia niż zacząć ćwiczyć język. Jednak wiem, że są osoby, u których poziom angielskiego mógłby być niewystarczający. Oczywiście w przypisach było tłumaczenie, lecz nie wiem, czy komukolwiek kazałabym cały czas skakać z góry strony na dół przez - powiedzmy - trzydzieści stron. Ludzie, przecież to można by świra dostać. Poziom nie jest wysoki, ale wymaga znania i opanowania podstaw. Osoby dopiero zaczynające z angielskim mogą mieć problemy. Dominiko, ten akapit jest z dedykacją dla ciebie, bo wiem, że nie miałaś angielskiego w podstawówce, a ponieważ mówiłaś, że twój angielski jest jak mój niemiecki to wolę cię ostrzec...
Poza tym, w pewnym momencie taki zabieg stał się męczący. Już miałam dość zmieniania języka, w którym mam myśleć. Całe szczęście stało się to pod koniec.

O, skoro już tak zaczęłam o tych przypisach to one mnie niesamowicie wkurzały. Wiele informacji było w nich, zamiast w tekście. Rozumiem, że jest wygodniej dać podręcznikowe wytłumaczenie, niż poetycko opisać, co to może być Trentino... ale gdy przypisy zajmowały połowę strony, to byłam pewna, że szlag mnie trafi. Doszło do tego, że chciałam wziąć nożyczki i zacząć je wycinać, jednak udało mi się w porę opanować. No pomyślcie, jak źle to by wyglądało, gdyby połowa książki byłaby wycięta (i pewnie spalona). Nie mówiąc o tym, że z drugiej strony niekoniecznie też były te uporczywe przypisy, przecież mógł być tekst. Ale jego nie byłam gotowa poświęcić, bo fabuła - fakt faktem - podobała mi się. Nie było to fenomenalne i zaskakujące, ale ciekawe i ogólnie w porządku. Serio. Jednak wielka byłaby satysfakcja, gdyby te informacje radośnie płonęły w kominku. Czy moja decyzja była słuszna zdecydujcie sami...

Okładka jest genialna. Być może jej wygląd nie zachwyca, ale jest z rodzaju tych, które nie są ani miękkie, ani twarde. Jest czymś pomiędzy i to jest piękne. Jeszcze w dotyku jest taka śliska z elementami jeszcze bardziej śliskimi... <3 Wydawnictwa SPDC Publishing CO. nie kojarzę, ale zasłużyli na szacunek po tej okładce. Naprawdę.

Podsumowując mój zacny wywód, podobało mi się. Przekaz był, a za niego szacunek się należy. Jednak błędów było... sporo. A szkoda. Też finał historii był mocny, ale krótki. Wszystko zamknęlo się w paru stronach, a tego wybaczenie nie jest takie znowu proste. Dam 6/10. Czy warto przeczytać? Wydaje mi się, że tak, ale znajomość angielskiego i lekka cierpliwość byłaby moim wymaganiem, jeśli dana osoba chciałaby się zabrać za jej czytanie. Z tego, co wiem, jest to pierwsza książka autorów. Wyszła im. Mam nadzieję, że nie poddadzą się i następna będzie jeszcze lepsza. :)

Aha! Zapomniałam dodać, że aktualnie jestem w Trentino, które zostało wymienione na pierwszych stronach powieści. Przyjechał tutaj ojciec głównego bohatera i to właśnie stąd wziął pomysł na karczmę. Dlatego też pozwoliłam sobie dorzucić wam zdjęcia z podróży i pobytu. Przepraszam, że zdjęcia są u góry, a nie na dole posta, jednak ani internet, ani laptop nie chce ze mną dzisiaj współpracować. Zdjęcia nie są także przerobione, możecie więc pooglądać, jak to wszystko wygląda przed obróbką


Za książkę serdecznie dziękuję autorom. Możecie ją kupić tutaj:

10 komentarzy:

  1. Ło, się rozpisałaś :P Jeśli chodzi o książkę, to raczej nie jest ona dla mnie - nie moje klimaty i nie wydaje mi się, żeby przypadła mi do gustu, a przynajmniej teraz. Poza tym nie mam cierpliwości żeby skakać po przypisach, czy szukać tłumaczenia niektórych słów... no nie wiem, czy dałabym radę doczytać ją do końca :P I w sumie muszę przyznać, że okładka wygląda interesująco ;)
    Pozdrawiam cieplutko ^^
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię się rozpisywać :P Dałabyś, dałabyś!

      Usuń
  2. Już miałem taką dyskusję z redakcją przed wydaniem. Książka ma być rąbkiem z początków historii Polski w XXI wieku. Za 50 lat ludzie będą wdzięczni za przypisy. :-), kocham historię i fakty historyczne co widać po tej powieści. Jednocześnie poziom znajomości j.ang w Polsce będzie mam nadzieje za jakiś czas na poziomie wystarczającym do przeczytania tej powieści. Książka jest dla tych, którzy naiwnie wchodzą w biznes nieświadomi konsekwencji. To książka o poświęceniu, miłości, problemach małżeńskich i złudzeniu, że pieniądze rozwiązują problemy ;-) Życzę miłej lektury.. Simon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że wplecenie faktów w treść byłoby jeszcze lepszym zabiegiem, a co do angielskiego - proszę przyjść na lekcję z przemówieniami po angielsku do mojego gimnazjum. Gwarantuję panu niezapomniane przeżycia. :) Ja umiem mówić i pisać po angielsku, ale akcent niektórych moich przyjaciół... to powala z nóg!

      Usuń
  3. Świetnie napisane, chętnie ja przeczytam ;), uwielbiam czytać książki, choć teraz niestety coraz mniej ludzi to robi :/ szkoda !
    Oby więcej takich wpisów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że dużo ludzi lubi to robić, jednak często robią to rzadko i w zaciszu swojego własnego łóżka lub przy kominku <3 Sama znam wielu czytelników, a poza tym, zapraszam na Targi Książki w Krakowie - w tamtym roku nie dało się przejść korytarzem, tylu było zainteresowanych ;)

      Usuń
  4. Ja też dużo notuję gdy czytam :) szczególnie jak chodzi o książki psychologiczne , motywacyjne :) marzy mi się wydać taką książkę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również notuję, lecz w zupełnie inny sposób. Gdy książka zawiera opis (zewnętrzny) postaci (lub jeśli go nie posiada, lecz tworzy go moja wyobraźnia), lubię odtwarzać go w simsach :D Może to już jakieś zboczenie i powinnam to leczyć..
    https://evildivination.blogspot.com/
    https://evildivination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie posiadam czasu na Simsy, ale z chęcią bym spróbowała odtworzyć jakiegoś bohatera (lub od razu 50 ;P).
      Pozdrowienia!

      Usuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)