niedziela, 23 października 2016

| 104 | "Mistrz i zielonooka nadzieja" Johanna Kern

Nr. recenzji: 104
Tytuł: Mistrz i zielonooka nadzieja
  Autor: Johanna Kern
Tom: 1
Seria: -
Liczba stron: 570
Data polskiego wydania: 2016 
Wydawnictwo: Humans of planet earth ASSN
  Gatunek: Filozoficzne, naukowe 
Ocena: -/10

O powieści prawdopodobnie nikt z czytelników mojego bloga nie słyszał. Szczerze mówiąc do momentu, kiedy zaproponowano mi egzemplarz recenzencki, sama także nigdy o niej nie słyszałam. Filozofia, religia, nauka - raczej nie jest to mój gatunek, oczywiście pomijając podręczniki szkolne. Mimo wszystko stwierdziłam - czemu nie? i spróbowałam przeczytać. 

"Mistrz i zielonooka nadzieja" to zdecydowanie książka niepowtarzalna. Mówię to zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu. 

Historia opisuje życie Johanny Kern - jest to jakby jej biografia, opisująca co działo się po jej wyemigrowaniu do Ameryki Północnej. Jak z przeciętnej mieszkanki Kanady, stała się reżyserem i spełniała swoje marzenia. 
Nie jest to jednak jedyny wątek tej powieści. Życiem autorki wstrząsnęły transy z mitycznym Mistrzem. Kobieta poznaje tam ciekawe i bardzo mądre spojrzenia na świat, uczy się jak żyć pełnią życia i osiągnąć każdy sukces. Mimo wielu chwil zwątpienia, mimo spotkań z psychologiem dziewczyna nie poddała się i dalej poznawała nauki, o których tak naprawdę wszyscy wiemy. Jak to ostatnio podsumował ksiądz mnie nauczający - Są trzy prawa: naturalne, objawione i stanowione. Mistrz skupia się na rozszerzeniu pojęcia prawa naturalnego i objawionego, robi to jednak w niezwykły sposób, ponieważ zbiera wszystko - całe dobro tego świata, w jedną całość, którą autorka opisała w tej powieści. 

Opis chyba sam w sobie wskazał wam, że książka jest bardzo mądra. Jednak w moim przypadku nic nie mogło być tak proste. Od pierwszej strony posądzałam tą książkę. Nie jestem człowiekiem, który bez logicznego wyjaśnienia i dokładnego opisania problemu uwierzy w każde słowo. Powiem wam szczerze, że z moją upartością przekonanie mnie do czegoś jest chyba jednym z najcięższych zadań. Tak samo moja natura postąpiła z tą książką. Skoro sama autorka napisała we wstępie, że nie była pewna, czy nie wariuje - mnie w głowie zapaliła się lampka, by potraktować tą książkę z pewnym dystansem, w końcu nie wiedziałam, czy nauka, która z niej płynie nakaże mi zmienić coś, co w moim odczuciu zmieni się na gorsze. Tak więc, podsumowując ten akapit - podeszłam do tej książki jak do najzwyklejszej książki fabularnej, dopiero pod koniec ją osądzając. 

Pierwszym "ALE" w mojej recenzji na pewno będzie brak trójpodziału książki. Po wstępie od autorki, który ograniczał się do słów opisujących o czym jest ta powieść od razu otrzymujemy rozwinięcie. Nie ma tutaj żadnych słów - skąd się wzięły transy, jak bohaterka się o nich dowiedziała, co ją skłoniło do tego, by przeżyć coś podobnego i tak dalej... Ja jestem przyzwyczajona do podstawówkowego podziału na "3 akapity" - wstęp, rozwinięcie i zakończenie, więc powieść bez jednego z nich uderzyła mnie po oczach i umyśle. Bardzo chciałabym poznać odpowiedzi na zadane wcześniej przeze mnie pytania, jednak ich nie znalazłam. Gwoli ścisłości mogłabym napisać do autorki (dane kontaktowe są napisane na końcu książki, więc w teorii to żaden problem), ale... Co to za zabawa! Ja chciałam jak nigdy wcześniej dowiedzieć się PRZYCZYNY, jednak nie znalazłam o niej zbyt wiele. Niestety.

Książka mówi o 17 (no prawie 18) latach z życia autorki, czyli dość sporym odstępie czasowym. Mimo tego autorka zmienia się, jednak nadal pozostaje taka sama. Brzmi to dziwnie. Prawda jest taka, że kobieta jest tak rzeczywiście wykreowana, że jestem w stanie stwierdzić, iż książka to biografia. W każdej innej książce (szczególnie w młodzieżówkach) jeśli już dany bohater się zmienia to zmienia się wszystko. Od sposobu mówienia, przez ubiór do zachowania. A teraz bohaterka zmieniała się tak kropelka, po kropelce, wolniutko, rzeczywiście. Kojarzycie taki obraz z dzieciństwa, kiedy rodzice nigdy nie skomentowali, że coś się z tobą dzieje, a wpada ciotka Ela i krzyczy "ALEŻ TY UROSŁAŚ, MOJE DZIECKO"? To mniej więcej na takiej podstawie się odbywa. Tym razem - wyjątkowo - jesteśmy tymi "rodzicami", którzy nie są w stanie zauważyć zmian, jednak gdy doczytamy do końca, a później wrócimy do początku to możemy stać się ciocią Elą. 
[ps: nie, nie mam takiej cioci, po prostu tak jakoś mi się skojarzyło to imię.]

Wbrew innym recenzjom, które miałam okazję przeczytać na stronie autorki - tym razem czytanie mi się dłużyło. Tak perfidnie nie umiałam dojść do końca, że powinno się mnie spalić na stosie. Przeczytałam chyba 4 inne książki podczas jej czytania, ale nadal nie umiałam dojść do końca. Pomimo obecności wielu dialogów, muszę stwierdzić, że odbiór tej książki był trudny. Ona miała nauczać, a ja też nie jestem w stanie wziąć podręcznik i przeczytać od 1 strony do końca i stwierdzić, że wszystko umiem. To musi być logiczna całość. A biorąc pod uwagę, że dopiero na ostatnich 50 stronach stwierdziłam, że to wszystko jest prawdziwe... No nie zapamiętałam wiele z początku. 

Podsumowując, wydaje mi się, że nie wystarczy przeczytać tej powieści jeden raz, by w pełni załapać o co w niej chodzi. Musiałabym to zrobić co najmniej 2, 3 razy, a szczerze mówiąc... nie mam na to ochoty. Ni w 3, ni w 5 mi się nie podobała historia, brakowało mi tutaj mnóstwa innych rzeczy, m.in. tła dla przedstawionej nauki. Okej, są transe, są nauki, niby coś tam jest o życiu prywatnym autorki, jednak tak jakoś nie było to  chyba wystarczająco uporządkowane lub po prostu nie miało w sobie "tego" czegoś. O wstępie nie wspominając. 
Pomimo mojego zdania książka nadal jest warta przeczytania, jednak zdecydowanie bardziej polecam ją ludziom, którzy chcą się czegoś nauczyć, mają jakieś psychologiczne lub religijne zainteresowania, niż zwykłym zjadaczom chleba, łaknącym ciekawej historii podsumowanej nauką. 

No i co ja mam zrobić z oceną? Przecież ja się do tego nie nadaję. Teraz dam pewnie tej książce za niską ocenę, a gdy do niej powrócę to ona wzrośnie trzykrotnie. Po prostu nie byłam chyba jeszcze gotowa na przeczytanie podobnej książki, więc pozostawię ją bez oceny. Uzupełnię tą recenzję dopiero za kilka lat. Kiedy będę na to psychicznie gotowa. 







Zdecydowanie najlepsze zdjęcie dnia dzisiejszego... 

20 komentarzy:

  1. Te zdjęcie psa - kocham <3 x1000
    Ale nie o tym chciałam tu napisać. Ty twierdzisz, że męczyło cię czytanie tej książki. Mnie same patrzenie boli, można dostać jakiegoś oczopląsu przez to!
    ,,Przeczytałam chyba 4 inne książki podczas jej czytania, ale nadal nie umiałam dojść do końca.'' to jeszcze nic! Ja od września czytam jedną książkę, a w trakcie jej czytania przeczytałam już *poczekaj sprawdze*, a tylko 12 książek (no właściwie 11 i drugą część Dziadów).Pozdrawiam, Wielopasja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, okładka nie należy do najpiękniejszych.
      Jeju, jaka książka cię aż tak zmęczyła?! :o

      Pozdrowienia!

      Usuń
  2. Nie wiem czy dociągnęłabym tę książkę do końca. Nie lubię gdy mi się tak strasznie dłuży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam i doskonale rozumiem. ;) Ale może inaczej byś podszedł (podeszła) do tej książki, być może wtedy by ci się nie dłużyła. Nie namawiam, nie zabraniam. ;)

      Usuń
  3. Nie miałam okazji czytać tej książki. Nie wiem czy sięgnęłabym po nią bo nie jest to do końca moja i znając życie zrezygnowałabym przed połową.
    http://take-a-pencil-and-draw-world-of-races.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co wyżej - znam i doskonale rozumiem. Często nie warto się katować, bo być może w przyszłości nadejdzie odpowiedni czas i chęć :))

      Usuń
  4. Gratuluję samozaparcia, że w końcu przeczytałaś tę książkę!
    Powieść kompletnie nie dla mnie, nie cierpię takich i nudzę się jak mops ;<
    Nawet okładka nie zachęca - to taka ostatnia deska ratunku dla danej książki xDDD
    I masz rację! Pojęcia nie miałam, że taki twór istnieje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję! ;*

      Teraz już wiem, że mam podobnie. Kasiu, czyżbyś właśnie się przyznała do bycia sroką okładkową?! :D

      Usuń
  5. Naprawdę pierwszy raz słyszę o tej książce i zapewne dość szybko o niej zapomnę, gdyż nie mam ochoty się z nią "spotkać". Jeżeli mam czytać biografie to jedynie takich osób, które znam poprzez ich twórczość i niezwykle mnie intrygują.
    Pozdrawiam! :)
    #Ivy z Bluszczowych Recenzji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim wypadku dana biografia musi być jeszcze ciekawie napisana i wciągająca, przez to, że moje doświadczenie z biografiami jest dość maleńkie. :/

      Pozdrowienia!

      Usuń
  6. Przyznam się, że nie słyszałam o tej książce, ale na pewno przeczytam!
    >>alicce-alice.blogspot.com<<

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka wydaje się się olbrzymim wyzwaniem czytelniczym i nie mam pojęcia czemu ale jakoś ciągnie mnie do niej. Może to te watki biograficzne? Może to ta filozofia tam wpleciona?
    Nie mam pojęcia. Zapiszę sobie tytuł ;)
    Pozdrawiam
    Na planecie Małego Księcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często warto poszerzyć swoje horyzonty. Mam nadzieję, że książka ci się spodoba! :))

      Usuń
  8. To naprawdę dojrzałe podejście z Twojej strony, że potrafisz się przyznać sama przed sobą, że nie jesteś jeszcze na pewne książki gotowa. Dojrzała niedojrzałość możnaby rzec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię być ze sobą szczera. Nie chcę także okłamywać swoich czytelników - być może ktoś inaczej podejdzie do tej książki i w ten sposób zasili ona grono ulubieńców pewnej osoby. :))

      Usuń
  9. Oj, czuję, że filozofia, religia itd. to nie moje klimaty. No i też nie wiem, czy nie potrzeba mi więcej dojrzałości do takiej lektury. ;/

    P.S. Piękny pies! Też mam owczarka niemieckiego. ;)

    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto poczekać.
      PS: Przekażę mu. Na pewno się ucieszy, że ktoś go chwali. ;))

      Pozdrowienia!

      Usuń
  10. Wow fajnie piszesz. Pies także uroczy i w ogóle fajne zdjęcia.
    Pozdrawiam
    I wpadaj do mnie :) http://veracialowicz.blogspot.com
    Verka z kolejki po podpis Mroza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :))

      Ciebie nie da się zapomnieć, Vera! Na pewno wpadnę na bloga.

      Usuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)